Osobliwy pracodawca



Otto Skorzeny pozostaje jednym z najlepiej znanych żołnierzy Adolfa Hitlera. Nieustraszony komandos a zarazem gorliwy nazista przeszedł do historii dzięki kilku brawurowym akcjom, którymi dowodził w czasie II Wojny Światowej. Odbicie z rąk aliantów Mussoliniego czy uprowadzenie syna admirała Horthy’ego zapewniły mu na zawsze miejsce w historii największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości. Niedawno jednak, za sprawą opiniotwórczej izraelskiej gazety Haaretz, światło dzienne ujrzały szczegóły, dzięki którym jego biografia wzbogaciła się o dodatkowy, bardzo zaskakujący rozdział. Wiele lat po wojnie pierwszy komandos Hitlera podjął pracę u najbardziej chyba nieoczekiwanego pracodawcy - izraelskiego wywiadu Mossad.

Otto Skorzeny urodził się w 1908 r. w Wiedniu, w średniozamożnej rodzinie, przywiązanej do patriotycznych tradycji Imperium Austo-Węgierskiego. Od dzieciństwa wykazywał się odwagą i śmiałością, wysoką sprawnością fizyczną a zarazem umiejętnością snucia złożonych, nieprawdziwych opowieści, którymi sprawnie zwodził ludzi. Wszystkie te umiejętności będzie w przyszłości umiejętnie wykorzystywać. Od młodości czuł się Niemcem, czemu dał wyraz wstępując do austriackiej sekcji NSDAP oraz do jej bojówki SA. Z entuzjazmem witał niemieckie wojska, które zajęły Austrię w 1938 r. Gdy w 1939 r. Niemcy uderzyły na Polskę, Skorzeny porzucił pracę w firmie budowlanej i zgłosił się na ochotnika do 1 Dywizji Pancernej SS "Leibstandarte Adolf Hitler". Brał udział w działaniach wojennych w Polsce a potem w ZSRR. Znakomicie odnalazł się w roli dowódcy oddziałów komandosów, odnosząc spektakularne sukcesy. 


Odznaka dywizji Leibstandarde

We wrześniu 1943 r. zdobył wielką sławę, odbijając z rąk nowego rządu włoskiego dawnego faszystowskiego dyktatora Benita Mussoliniego. Grupa 26 komandosów SS (w tym Skorzeny) i 82 spadochroniarzy Luftwaffe wylądowała dziewięcioma szybowcami DFS-230 w dolinie pod masywem Gran Sasso, na którego szczycie, w hotelu Campo Imperatore więziony był włoski dyktator. Grupa operacyjna uwolniła Duce bez ani jednego wystrzału. Chociaż akcja była wspólnym dziełem generała Kurta Studenta, majora Otto-Haralda Morsa (obaj z Luftwaffe) oraz Skorzenego, to ten ostatni zebrał za nią całość sławy, odlatując z Mussolinim na pokładzie samolotu krótkiego startu i lądowania Fi-156 Storch. Maszyna ta, pilotowana przez znakomitego pilota Heinricha Gerlacha, wylądowała na łące przy hotelu. Pomimo jego protestów, Skorzeny nie chcąc wypuścić z rąk trofeum w postaci Mussoliniego wsiadł z nim na pokład, nadmiernie przeciążając maszynę, gdyż była to konstrukcja dwuosobowa. Samolot nie mógł nabrać wysokości a dodatkowo przy starcie uszkodzone zostało jedno z trzech kół jego podwozia. Jednak ostatecznie cała trójka dotarła bezpiecznie do wyznaczonego lotniska, gdzie Skorzeny z Mussolinim przesiedli się na pokład Heinkla-111 i przed obiektywami kamer wylądowali w Wiedniu. W przypisaniu tego sukcesu wyłącznie SS pomogli aktywnie Heinrich Himmler i Joseph Goebbels. Za akcję w Gran Sasso Skorzeny otrzymał Krzyż Rycerski i awans na stopień Sturmbannfuhrera (odpowiednik majora w SS). Warto też przypomnieć, że w trakcie wcześniejszych działań w ramach operacji uwolnienia Mussoliniego, samoloty którymi podróżował Skorzeny były dwukrotnie zestrzeliwane - on sam uszedł z życiem raz skacząc na spadochronie a za drugim razem, po wodowaniu, uratował go włoski niszczyciel. 


Skorzeny i Mussolini tuż po uwolnieniu go z hotelu Campo Imperatore

Fi-156 Storch, którym Skorzeny, Mussolini i Gerlach odlecieli z Gran Sasso



Szybowce DFS-230 w locie nad Włochami, w asyście Ju-87 Stuka

Drugą spektakularną akcją w wykonaniu Skorzenego było uprowadzenie pod koniec wojny syna regenta Węgier Miklosa Horthy'ego - tzw. operacja Eisenfaust. Węgierski przywódca widząc nieuchronną klęskę III Rzeszy rozpoczął tajne negocjacje pokojowe z ZSRR. Dzięki porwaniu Miklosa Horthy'ego juniora, Hitler mógł wymóc na węgierskim przywódcy rezygnację i zastąpić go Ferencem Szalasim z pronazistowskiej partii Strzałokrzyżowców. W wyniku tego wojska niemieckie walczące na Bałkanach nie zostały odcięte od dostaw, a wojska węgierskie walczyły u boku Niemiec na Słowacji i w Austrii do końca wojny. Oprócz tego, doszło do zagłady ok. 15.000 węgierskich Żydów. Za przeprowadzenie operacji Eisenfaust Skorzeny otrzymał awans na Obersturmbannfuhrera (podpułkownika).

Pod koniec wojny komando Skorzenego, złożone z żołnierzy znających angielski i przebranych w amerykańskie mundury, siało dywersję na tyłach wojsk alianckich posuwających się w głąb Francji z Normandii. On sam planował akcję zabicia gen. Eisenhowera jednak ten zarządził akcję jego poszukiwań na szeroką skalę, rozwieszając za nim listy gończe we francuskich miasteczkach (Skorzeny był wyróżniającą się postacią - miał prawie 2m wzrostu i charakterystyczną bliznę na policzku). W efekcie 23 żołnierzy Skorzenego zostało ujętych przez Amerykanów a 18 z nich rozstrzelanych jako szpiedzy za łamanie prawa wojennego poprzez noszenie mundurów wrogiej armii. Sam Skorzeny pojawił się jeszcze w styczniu i lutym 1945 r. w Prusach Wschodnich a następnie 17 marca 1945 r. próbował wysadzić ostatni most na Renie w miejscowości Remagen. Przed pojmaniem przez wojska alianckie, Hitler zdążył jeszcze odznaczyć Skorzenego dębowymi liśćmi do Krzyża Rycerskiego.

Otto Skorzeny wizytuje 500 batalion spadochronowy SS na Pomorzu

Po wojnie Skorzeny był więziony i sądzony  przez Amerykanów w tzw. procesach Dachau. Zarzuty wobec niego dotyczyły walki w mundurach wrogiej armii. 9 sierpnia 1947 r. został uniewinniony - sąd nie znalazł dowodów na to, że Skorzeny walczył z jednostkami amerykańskimi w mundurze amerykańskim a jedynie używał go jako kamuflażu w przedarciu się na tyły wroga, co wg sądu stanowiło legalny element sztuki wojennej. Oczekując w obozie przejściowym w Darmstadt na wynik procesu denazyfikacyjnego, Skorzeny uciekł z pomocą trzech byłych oficerów SS, przebranych w mundury amerykańskiej żandarmerii wojskowej, którzy rzekomo przyjechali po niego aby zabrać go na przesłuchanie do Norymbergi. Następnie ukrywał się w Bawarii, był widziany w Paryżu i w Austrii (gdzie spotykał się z weteranami SS) by w końcu używając paszportu bezpaństwowca przedostać się do Hiszpanii. Tam znalazł bezpieczny azyl i założył mała firmę budowlaną. Za życia stał się legendą. W czasie wojny określany przez wywiady brytyjski i amerykański jako najniebezpieczniejszy człowiek w Europie był bohaterem dla licznych niedobitków nazizmu, z którymi utrzymywał rozległe kontakty. Zajął się także pisaniem wspomnień, w których min. intensywnie wybielał  swoją rolę w działaniach wojennych. Ich publikacja przez francuski dziennik Le Figaro doprowadziła do zamieszek ok. 1500 komunistów francuskich pod jego redakcją.

Skorzeny Odwiedzał także Argentynę i Egipt, gdzie doradzał tamtejszym władzom w zakresie bezpieczeństwa. W tym drugim państwie poznał niemieckich oficerów zatrudniających jako ekspertów niemieckich naukowców, pracujących w czasie wojny nad rakietami V-1 i V-2 zaangażowanych w rozwój egipskiego programu rakietowego.

Mossad od jakiegoś czasu planował zabicie Skorzenego czego on sam się domyślał. Jednak szef agencji Iser Harel wpadł na inny pomysł - zamiast zabijać legendarnego komandosa, postanowił go zwerbować. Szalony na pozór pomysł miał w pełni logiczną podbudowę. Program rakietowy Egiptu stanowił bezpośrednie zagrożenie dla Izraela a jego ważną częścią byli niemieccy naukowcy, nienawidzący Żydów. Aby przeniknąć do tego środowiska Mossad potrzebował nazisty. I to takiemu, któremu inni naziści zaufają. A Skorzeny był dla niedobitków nazizmu ikoną.

Iser Harel

Do zadania tego wyznaczony został agent Mossadu Yosef Raanan. Tak jak Skorzeny, urodził się w Austrii, jako Kurt Weisman. W 1938 r. w ostatniej chwili uciekł z rodziną do Palestyny. Tam chcąc walczyć z Niemcami wstąpił do RAF. W 1947 r. po powstaniu niepodległego Izraela, zgodnie z panującym wtedy trendem, zmienił imię i nazwisko na hebrajskie. W 1957 r. został zwerbowany przez Mossad i wysłany do Niemiec w celu infiltracji środowiska niemieckich naukowców, którzy kursowali między Berlinem a Kairem. To on zasugerował szefowi agencji zwerbowanie Skorzenego.

Po miesiącach obserwowania i podsłuchiwania obiektu w Hiszpanii, Mossad przystąpił do werbunku. Pewnego wieczora w pierwszych miesiącach 1962 r. Skorzeny ze swą młodą żoną Ilse von Finckenstein (nota bene krewną Hjalmara Schachta, ministra finansów Rzeszy) odpoczywał w ekskluzywnym barze hotelowym w Madrycie. W pewnym momencie barman przedstawił im inną parę, która akurat przebywała w tym samym lokalu. Była to piękna kobieta ok. dwudziestki i jej dobrze ubrany partner, ok. czterdziestki. Oboje mówili po niemiecku z austriackim akcentem, tak samo jak Skorzeny. Opowiedzieli, że padli ofiarą kradzieży kieszonkowej i stracili wszystko co mieli przy sobie - dokumenty i pieniądze. Byli tak czarujący, że Skorzeny zaprosił w końcu nowopoznanych do spędzenia nocy w jego willi. Po dotarciu do niej Skorzeny jednak natychmiast dał do zrozumienia, że nie stracił czujności. Wyciągnął pistolet i skierował go w stronę gości, oznajmiając im, że dobrze wie kim są. "Jesteście z Mossadu i przyszliście mnie zabić". Mężczyzna odpowiedział spokojnie "Ma pan rację w połowie. Jesteśmy z Mossadu, ale gdybyśmy chcieli pana zabić, stałoby się to już kilka tygodni temu". Skorzeny odpowiedział "A może po prostu ja Was zabiję?". Kobieta odpowiedziała komandosowi "Jeśli nas zabijesz, przyjdą następni, którzy nie będą się silili na picie drinków z Tobą. Nie ujrzysz nawet ich twarzy za nim Twój mózg eksploduje. A my tylko chcemy abyś nam pomógł". Skorzeny nie opuszczając pistoletu, zapytał o jaką przysługę chodzi. Agent Mossadu odpowiedział, że Izrael potrzebuje informacji, które Skorzeny może pomóc zdobyć a za które Mossad może dobrze zapłacić. "Pieniądze mnie nie interesują. Mam ich wystarczająco wiele." Ku zaskoczeniu agentów Mossadu Skorzeny zażądał aby jego nazwisko zostało usunięte z listy zbrodniarzy wojennych Szymona Wiesenthala, żydowskiego łowcy nazistów. "Jasne, to da się załatwić" usłyszał w odpowiedzi. Wówczas opuścił pistolet a obaj mężczyźni podali sobie dłonie.

Szymon Wiesenthal

Żądanie Skorzenego wynikało wprost z jego obawy o swoje życie. Każdy umieszczony na liście Wiesenthala był potencjalnym celem dla Mossadu. Świeże było wspomnienie uprowadzenia przez Izrael Adolfa Eichmanna, którego długa ręka Mossadu dosięgła w Argentynie. Sam Skorzeny choć w swych pamiętnikach zaprzeczał aby brał udział w jakichkolwiek zbrodniach, mógł mieć wiele na sumieniu, gdyż jako członek SS brał udział w działaniach wojennych w Polsce i ZSRR, gdzie jego formacja dokonywała straszliwych zbrodni na jeńcach i ludności cywilnej. Agenci Mossadu z pewnością nie wierzyli w jego zapewnienia, jednak w tej konkretnej sprawie wykazali się pełnym profesjonalizmem - pomimo odrazy, mieli na względzie wyższy cel operacji. 

I tak zaczęła się niezwykła współpraca byłego SS-mana z Mossadem. Jej pierwszy etap obejmował wizytę Skorzenego w Izraelu. Jego opiekunem w czasie jej trwania był Raanan. Skorzeny został przedstawiony Harelowi, przez którego został przesłuchany i otrzymał od niego instrukcje i wskazówki. Wizyta obejmowała także odwiedziny w muzeum instytutu Yad Vashem, poświęconym 6 milionom ofiar Holokaustu. Skorzeny oglądał ekspozycję w skupieniu i wydawało się, że okazywał szacunek. Tam doszło do niezwykłego zdarzenia. Jedna z obecnych w instytucie osób, które przeżyły Holokaust pokazała Niemca palcem i powiedziała "zbrodniarz wojenny". Raanan natychmiast zareagował jak rasowy agent odpowiadając "Mylisz się. To mój krewny, który tak jak ja został ocalony z Holokaustu".

Skorzeny szybko dał się poznać jako lojalny i gorliwy współpracownik. Poleciał do Egiptu i zebrał dane wielu niemieckich naukowców, pomagających w rozwoju programu rakietowego. Przekazał także Mossadowi listę firm europejskich, które dostarczały Egiptowi potrzebnych do jego rozwoju materiałów, części i technologii. Zaskoczył Mossad swoją inwencją i aktywnością - w czasie podróży do Egiptu wysyłał paczki z bombami. Jedna z nich zabiła pięciu Egipcjan w placówce nr 333, gdzie pracowali niemieccy naukowcy. Osobiście zastrzelił także Heinza Kruga - niemieckiego naukowca z zespołu Wernera von Brauna, który w czasie Drugiej Wojny Światowej w ośrodku badawczym w Pennemunde pracował nad niemiecką bronią rakietową. Krug odrzucił propozycję swego dawnego szefa, który chciał go ściągnąć do pracy dla NASA i wybrał inną drogę, bardziej atrakcyjną dla zagorzałego nazisty, którym był - dołączył do zespołu profesora Wolfganga Pilza (swego mistrza), pracującego dla Egiptu, wówczas głównego wroga znienawidzonego przez niemieckiego naukowca państwa żydowskiego.  Krug podróżował często między Monachium a Kairem, czym szybko zwrócił uwagę. Zaczął otrzymywać liczne pogróżki od Mossadu, które wprawiały go w rozstrój psychiczny. W pewnym momencie, zwrócił się o pomoc do Skorzenego, który dla nazistów był bohaterem a dla Kruga nadzieją na ocalenie. Przyjął go w swoim biurze w Monachium, przekonany że wspólnie opracują strategię ochrony naukowców niemieckich w Europie pracujących przeciwko Izraelowi. Skorzeny zaproponował mu przejażdżkę swoim Mercedesem za miasto, w celu odbycia bezpiecznej rozmowy w lesie. Jednocześnie poinformował pasażera, że zorganizował także zabezpieczenie w postaci trzech ochroniarzy, którzy podróżowali w drugim samochodzie, który zaczął podążać za nimi. Gdy dojechali na miejsce, Skorzeny bez słów wyjął pistolet i zastrzelił Kruga. Trzej agenci Mossadu obecni przy egzekucji (jednym z nich był późniejszy premier Izraela Icchak Szamir) zakopali jego zwłoki w ziemi, uprzednio polewając je kwasem a następnie skrapiając prowizoryczną mogiłę sokiem z cytryny, w celu zmylenia psów policyjnych oraz dzikich zwierząt.

Kampania skierowana przeciw niemieckim naukowcom pracujących dla Egiptu (w nomenklaturze Mossadu określana jako Operacja Damokles) przyniosła dobre efekty. Większość z nich opuściła Egipt i zakończyła współpracę tym państwem. Jednak ze względu na straty wizerunkowe (po wpadkach niektórych zespołów agentów) oraz ryzyko pogorszenia stosunków z RFN (która sprzedawała Izraelowi broń), premier Izraela David Ben Gurion nakazał zakończenie tej operacji. Harel złożył wówczas rezygnację ze stanowiska dyrektora Mossadu, którą ku jego zaskoczeniu Ben Gurion przyjął. Kolejny szef agencji, gen. Meir Amit obrał już inne priorytety niż eliminację pozostałych przy życiu nazistowskich zbrodniarzy.

Żądanie Skorzenego nigdy nie zostało spełnione - Wiesenthal nie usunął jego nazwiska ze swojej listy. Mossad nie mogąc go do tego przekonać, spreparował fałszywy list od łowcy nazistów do Skorzenego, informujący o spełnieniu jego życzenia. Niezależnie od powyższego Skorzenemu do końca życia włos z głowy nie spadł - zmarł na raka w 1975 r. w Madrycie. Miał dwa pogrzeby - jeden w Madrycie a drugi w Wiedniu. Oba zgromadziły dużą ilość nazistów, którzy otwarcie okazywali gest hitlerowskiego pozdrowienia a jego medale i odznaki, z których wiele zawierało na sobie swastykę, były dumnie prezentowane. Wśród tłumów była jedna osoba, która nie pasowała do tego towarzystwa. Był to Yosef Raanan jego były oficer prowadzący, który wówczas był już jedynie przedsiębiorcą w Izraelu. W pogrzebie zdecydował się wziąć udział prywatnie, na własną rękę organizując lot i pokrywając wydatki z własnej kieszeni.


Wydarzenia te zreferowali dziennikowi Haaretz dwaj byli agenci Mossadu, którzy zastrzegli sobie anonimowość. Jednak ze względu na poważny charakter tego opiniotwórczego tytułu, można traktować ten przekaz jako wiarygodny.

Jakie były motywacje Skorzenego? Możemy jedynie spekulować, że była to kombinacja trzech przyczyn. Po pierwsze ulubiony komandos Hitlera kupował ubezpieczenie na życie. Doskonale wiedział, że znajduje się na liście potencjalnych celów Mossadu a jego zabójstwo jest prawdopodobne. Po drugie zapewne brakowało mu emocji i adrenaliny, chciał brać udział w ryzykownych akcjach i mieć wpływ na bieg historii, co było naturalne dla dowódcy komandosów. Po trzecie być może odczuwał wyrzuty sumienia z powodu wyborów których dokonał w życiu i chciał w jakimś sensie odpokutować za błędy młodości. O tym ostatnim możemy jednak tylko domniemywać, gdyż Skorzeny zabrał swoje tajemnice do grobu.

/źródła: haaretz.com, en.wikipedia.org/

3 komentarze:

  1. Niby drobiazg na tle ciekawego artykułu; Tylko to " Rządanie " psuje nieco smak...Pozdrawiam.!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń