Rasistowski filosemita


Ameryka Łacińska to rejon, w którym rządy dyktatorskie znajdowały w przeszłości wyjątkowo dobre warunki do rozwoju. Najbardziej znanymi dyktatorami z tamtego zakątka globu byli prawicowy (faszystowski) generał z Chile Augusto Pinochet oraz lewicowy (komunistyczny) rewolucjonista Fidel Castro, obaj ze względu na rolę jaką odegrali w historii świata. Jednak na tle lokalnym, nie byli oni odosobnionymi ani jaskrawymi przypadkami jeśli chodzi metody sprawowania władzy. 

Wśród wielu dyktatur Ameryki o palmę pierwszeństwa w dziedzinie okrucieństwa i bezwzględności może śmiało ubiegać się dyktator Dominikany, Rafael Trujillo. Niektóre szacunki przypisują mu odpowiedzialność za zabicie ok. 50 000 ludzi. Był wyjątkowo paskudną postacią. Jego rządy cechowała niezwykła brutalność wobec opozycji, animowanie kultu jednostki (tj. siebie samego) oraz pazerność i korupcja.  Trujillo był też zagorzałym rasistą, bezwzględnie dążącym do "wybielenia" społeczeństwa (pomimo, że sam był mulatem, co skrzętnie ukrywał), prześladującym okrutnie czarnoskórą mniejszość haitańską. Było jednak coś w obrazie dominikańskiego polityka, co nie pasowało do powyższego, zwyczajowo ustalonego pakietu poglądów. Trujillo był bowiem filosemitą. Nie był to z resztą jedyny element, który nie pasował do ponurego całokształtu jego rządów.

Rafael Leónidas Trujillo Molina urodził się w 1891 r. w dominikańskim mieście San Cristobal. Jego ojciec był sierżantem hiszpańskiej armii. Jego matka była pochodzenia haitańskiego, w połowie francuskiego, w połowie mulackiego. W 1916 r. USA zaanektowały Dominikanę w obliczu gróźb niespłacenia jej długu zagranicznego. W celu utrzymania porządku, Amerykanie sformowali gwardię narodową, rekrutującą się z miejscowych. W 1918 r. Trujillo wstąpił w jej szeregi. W ciągu zaledwie dziewięciu lat został jej naczelnym dowódcą. W 1930 r., sześć lat po opuszczeniu kraju przez Amerykanów, w Dominikanie doszło do zamachu stanu. Przeciwko konserwatywnemu prezydentowi Horacio Vasquezowi wystąpił Rafael Estrella Ureña, który porozumiał się z Trujillo. Panowie zawarli umowę - za cenę "neutralności" w czasie przewrotu, Ureña zgodził się aby generał kandydował potem na prezydenta republiki. Tak też się stało. Gdy rebelianci ruszyli na ulice stolicy Santo Domingo, wojsko pozostało w koszarach. W efekcie prezydent Vasquez udał się na wygnanie, Ureña mianował się prezydentem tymczasowym natomiast Trujillo otrzymał tytuł głównodowodzącego wojska i policji oraz nominację prezydencką tzw. Patriotycznej Koalicji Obywatelskiej. Konkurencyjnym kandydatom armia szybko wyperswadowała nie przebierając w środkach aby wycofali się z wyścigu wyborczego. Z kolei amerykański ambasador w Santo Domingo informował centralę w jednej ze swych depesz, że Trujillo otrzymał w wyborach więcej głosów, niż liczyła populacja Dominikany... (Ureña został wiceprezydentem, jednak już w 1932 r. złożył rezygnację).

Tuż po objęciu przez Trujillo rządów, niewielki lecz bardzo intensywny huragan San Zenon spustoszył Dominikanę, zabierając ze sobą kilka tysięcy ludzkich istnień i powodując ogromne straty materialne. Nowy prezydent wykorzystał tę okazję do wprowadzenia stanu wojennego, który ułatwił mu rozprawienie się z niedobitkami opozycji. Jedyną legalną polityczną partią na Dominikanie pozostała Partia Dominikany, do członkostwa w której zmuszano wszystkich dorosłych obywateli. Ci, którzy odmawiali, często ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. W 1934 r. Trujillo został ponownie wybrany na prezydenta, jako jedyny kandydat. Jego rządy cechowały morderstwa na tle politycznym, cenzura oraz kult jednostki. Stolica kraju Santo Domingo została przemianowana na Ciudad Trujillo a prowincja San Cristobal na Trujillo. Jego posągi rosły na wyspie jak grzyby po deszczu, a każda gazeta miała obowiązek zamieszczać na pierwszej stronie hasła sławiące prezydenta. Również wszystkie kościoły na wyspie miały obowiązek wywiesić transparenty o treści "Bóg w niebie, na Ziemi Trujillo". Specjalna grupa o kryptonimie "czterdziestu dwóch", mająca za zadanie egzekucje wskazanych przez prezydenta (mianowanego już przez samego siebie na Generalissimusa) wyruszała na łowy swoimi czerwonymi samochodami marki Packard, zwanymi przez obywateli "samochodami śmierci". 

Najstraszniejszym epizodem rządów Trujillo była tzw. "Masakra Pietruszki", kiedy to na rozkaz osobiście wydany przez dyktatora, armia dominikańska i wspierające ją uzbrojone bojówki dokonały pogromu imigrantów z Haiti przebywających na przygranicznych terenach. Oba kraje miały napięte stosunki i historyczne zaszłości (Haiti okupowało Dominikanę w latach 1822-1844). Biedni imigranci z francuskojęzycznej części Hispanioli przybywali licznie do zachodniej Dominikany aby pracować w rolnictwie. Trujillo nienawidził czarnych Haitańczyków a jego obsesją było wybielenie społeczeństwa (siebie samego przy okazji - do oficjalnych zdjęć pozował z wybieloną pudrem skórą, by ukryć dziedzictwo swojej matki). 2 października 1937 r., pod pretekstem zapobieżenia kradzieży bydła przez Haitańczyków, rozpoczęła się masakra - czarnoskórym mieszkańcom pogranicza, których narodowość budziła wątpliwość, pokazywano pęczki pietruszki. Ich los był uzależniony od tego jak wypowiedzą hiszpańskie słowo perejil oznaczające tę roślinę. Był to tzw. szybolet. Jeśli wypowiadali go z francuska, z głoską "ż" zamiast niemego "h", byli mordowani na miejscu, głównie za pomocą maczet, siekier i noży, aby z zewnątrz wydarzenia te wyglądały jak spontaniczny chłopski zryw, dokonany bez wiedzy i udziału władz. Masakra trwała do 8 października 1937 r. kiedy to Trujillo rozkazał jej przerwanie - jednak morderstwa na mniejszą skalę wciąż miały miejsce, także w głębi kraju. Do dziś nie wiadomo ilu ludzi zginęło w wyniku pogromu. Szacunki z różnych źródeł wahają się między liczbą od ok. 1000 (konsul USA z haitańskiego miasta Cap-Haitien) do 12 000 zabitych (MSZ Haiti). Szczegółowa weryfikacja wydarzeń jest niemożliwa ponieważ nigdy nie odnaleziono żadnego masowego grobu ani nie zachowały się żadne zeznania naocznych świadków masakry. Znamiennym jest jednak to, że Trujillo przyznał się pośrednio do jej autorstwa - gdy prezydent USA Franklin D. Roosevelt poparł żądanie wypłacenia 750 000 dolarów odszkodowania wysunięte przez prezydenta Haiti Stenio Vincenta (nota bene utrzymującego wcześniej dość dobre relacje z sąsiadem ze wschodu). Dominikana przekazała Haiti 2/3 tej kwoty. 

Trujillo rządził Dominikaną jeszcze długo, bezpośrednio jako prezydent lub jako generalissimus za pomocą marionetek sprawujących fasadowy urząd prezydenta. Ściągnął na siebie gniew i nienawiść wielu społeczeństw i przywódców krajów basenu Morza Karaibskiego. Fidel Castro próbował dać faszystowskiemu dyktatorowi nauczkę, jednak wysłana na Dominikanę grupa dywersyjna została rozbita przez armię Dominikany. Sam Trujillo nie pozostawał biernym - zorganizował np. zamach (nieudany) na znienawidzonego przez siebie prezydenta Wenezueli Rómulo Betancourta, co ściągnęło na niego wściekłość państw członkowskich Organizacji Państw Amerykańskich. USA z coraz większym niepokojem przyglądało się swojemu satelicie, a wśród doradców w białym domu narastało przekonanie, że dalsze rządy Trujillo mogą doprowadzić do powtórzenia na Dominikanie rewolucji na wzór kubański.

Trujillo z prezydentem Nikaragui Anastasio Somoza, 1952 r.

30 maja 1961 r. Trujillo zginął w zamachu, gdy jego samochód wpadł w zasadzkę na przedmieściach Santo Domingo. Spisek został zawiązany przez kilku generałów armii dominikańskiej a jego wykonawcami byli żołnierze. Pomimo zabicia dyktatora, spiskowcy ponieśli klęskę - w wyniku natychmiastowej reakcji okrytego złą sławą wywiadu wojskowego SIM, dowodzonego przez pretorianina Trujillo Johnny'ego Abbesa, większość spiskowców została uwięziona, a następnie po brutalnych torturach zamordowana. Z siedmiu bezpośrednich zabójców Trujillo tylko jeden, Antonio Imbert Barrera, skutecznie ukrył się przed SIM i przeżył obławę. Do dziś spekuluje się o udziale USA w zamachu na Trujillo. Sam Imbert utrzymywał, że grupa działała na własną rękę, jednak CIA komentowało po latach tę sprawę w sposób, który pozostawiał nieco miejsca na domysły - agencja miała rzekomo "słaby kontakt" ze spiskowcami. Choć Dominikana pozostała w rękach brutalnej junty, rodzina dyktatora została zmuszona do opuszczenia kraju. Zabrała ze sobą trumnę ze zwłokami Trujillo, który ostatecznie spoczął na cmentarzu El Pardo pod Madrytem (ciekawostka - choć Trujillo nominalnie był katolikiem, w rzeczywistości podobno wyznawał lokalną religię etniczną).

Trujillo był niewątpliwie mroczną postacią, jednak w jego życiorysie jest epizod, który wielu może szokować. W lipcu 1938 r. z inicjatywy prezydenta Roosevelta, we francuskim miasteczku Evian odbyła się międzynarodowa konferencja, na której miano ustalić kroki, w związku z prześladowaniami Żydów przez reżim Hitlera. On sam zadeklarował przed jej rozpoczęciem, że jeżeli znajdą się kraje, które zechcą przyjąć niemieckich Żydów, Niemcy pomogą im wyjechać. I chociaż konferencja poniosła fiasko, czego wynikiem była późniejsza zagłada większości Żydów na kontynencie europejskim, Dominikana zaznaczyła na niej swoją obecność w niezwykły sposób - kraj ten zadeklarował chęć przyjęcia 100 000 żydowskich uchodźców, oferując im hojne wsparcie finansowe. W 1940 r. Trujillo przekazał na potrzeby osadnictwa żydowskiego 26 000 akrów ziemi w okolicach miasta Sosua. Z tej oferty skorzystało zaledwie ok. 800 Żydów, którzy następnie w większej części wyjechali do USA. Ślady ich obecności w mieście są jednak widoczne do dziś - jest w nim synagoga, ulice mają żydowskich patronów a działająca wciąż fabryka wyrobów mlecznych w tym mieście została założona właśnie przez uciekinierów z Niemiec. Co równie ciekawe - Trujillo z otwartymi rękoma przyjmował także uchodźców z Hiszpanii, którzy w wojnie domowej walczyli po stronie wojsk Republiki, a zatem mogłoby się wydawać, w obronie wartości przeciwnych tym, które wyznawał dyktator. I jeszcze jedna ciekawostka - po drugiej wojnie światowej, Trujillo przyjął jeszcze jedną falę emigrantów, tym razem z Japonii. Wszystko to po to, by zmniejszyć w społeczeństwie udział znienawidzonych, czarnych Haitańczyków.

Spotkanie graniczne z prezydentem Haiti Stenio Vincentem, 1933 r.

Ale i tu pojawia się pewna wątpliwość co do ideologii wyznawanej przez generała - choć sam nie interesował się on popularnym na Karaibach baseballem, zapraszał do Dominikany klasowych czarnoskórych zawodników i stwarzał im znakomite warunki do rozwoju kariery. Jednym z nich był np. Satchel Paige, gwiazda amerykańskiej Negro League (w USA do 1947 r. w baseballu panowała pełna segregacja rasowa). Został bohaterem drużyny Los Dragones z Ciudad Trujillo, całkowicie wolnej od rasistowskich ograniczeń. 

Trujillo dbał też o ekologię, co zwłaszcza w tamtych czasach było niecodzienne. Utworzył na Dominikanie pierwszy park narodowy, zakazał karczowania lasów za pomocą wypalania, powołał do życia agencję ds. lasów mającą na celu ich ochronę oraz interesował się elektrowniami wodnymi jako potencjalnymi źródłami energii elektrycznej. Po jego śmierci sytuacja ekologiczna Dominikany uległa pogorszeniu. 

W końcu, korzystając co prawda z korzystnej koniunktury gospodarczej (i przy okazji defraudując ogromne kwoty wyprowadzając je do własnego majątku), Trujillo spłacił zadłużenie zagraniczne Dominikany i zmodernizował kraj, budując szkoły, szpitale, budynki mieszkalne oraz autostrady.

Jednym z paradoksów historii jest to, że nawet wielcy zbrodniarze mogą pozostawić po sobie odrobinę dobra. Takim właśnie przypadkiem był Rafael Trujillo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz