Ourang Medan



Epoka, w której przyszło nam żyć, często określana jest jako era post prawdy. Określenie to jest związane z dużą ilością fałszywych, umyślnie spreparowanych informacji, które przemycone w różny sposób do środków masowego przekazu mają wpływać na opinię publiczną. Wbrew temu co wydaje się wielu, zjawisko to nie jest tworem naszych czasów.

W 1948 r. w niderlandzkojęzycznej gazecie De locomotief: Samarangsch handels, en advertentie-blad ukazującej się w Indonezji, pojawiła się seria trzech artykułów (opublikowanych w numerach z 3 i 28 lutego oraz 13 marca), opisująca historię zatonięcia statku Ourang Medan (w języku malajskim nazwa ta oznacza człowieka pochodzącego z indonezyjskiego miasta Medan). Jej pierwotnym autorem był jedyny ocalały z katastrofy marynarz, którego na jednej z wysepek atolu Taongi odnaleźli tubylcy i przybyły do nich misjonarz. To jemu właśnie rozbitek (o którym napisano jedynie, że był Niemcem i że wkrótce potem umarł) przekazał opis wypadku. Duchowny z kolei opowiedział o nim pochodzącemu z Triestu Włochowi, niejakiemu Silvio Scherli, który z kolei przekazał tę relację redakcji. Zgodnie z jej brzmieniem, statek Ourang Medan płynął z małego nienazwanego chińskiego portu do wybrzeża kostarykańskiego, starając się unikać jakichkolwiek kontroli państwowych. Jednostka przewoziła ładunek kwasu siarkowego, który w pewnym momencie wydostał się z pojemników w ładowni a załoga statku zginęła w wyniku zatrucia jego oparami. Zdarzenie to miało miejsce ok. 400 mil morskich na południowy wschód od Wysp Marshalla. Redakcja zaznaczyła, że ze względu na dużą ilość niewiadomych, historia ta prawdopodobnie jest zmyślona, jednak p. Scherli zapewnia o jej autentyczności.

10 października tego samego roku, w amerykańskiej gazecie Albany Times, ukazał się krótki artykuł, utrzymany w tonie bardziej literackim niż technicznym, w którym również została przedstawiona historia tajemniczego zatonięcia statku Ourang Medan (jako jego źródło podany jest popularny niderlandzki tygodnik Elsevier). Jest on w tekście określony jako parowiec o wyporności 5000 ton i wieku ok. 40 lat, który w przeszłości miał wielu właścicieli. Nieokreślony obserwator opisuje widok ciał 21 członków załogi, nie noszących żadnych śladów obrażeń, leżących w miejscach, w której załoganci pełnili wachtę. Zaznacza, że przynajmniej jednemu marynarzowi udało się uciec (pojawia się informacja, że rejs statkiem rozpoczynały co najmniej 23 osoby). Tekst kończy krótka wzmianka o tym, że statek znika (zapewne, w morskich odmętach). W tekście uwydatnia się jedna znacząca różnica w porównaniu z artykułami z De locomotief: miejscem zdarzenia jest Cieśnina Malakka, oddalona o ponad 4000 mil morskich od Wysp Marshalla.

Historia Ourang Medan została opublikowana ponownie w maju 1952 r. na łamach periodyka Amerykańskiej Straży Przybrzeżnej Proceedings of the Merchant Marine Council, niewątpliwie poważnego tytułu. Jej opis został przedłożony w ramach dłuższego artykułu, traktującego ogólnie kwestie bezpieczeństwa w żegludze morskiej. Zgodnie z tym przekazem, zdarzenie miało miejsce lutym 1948 r. Nieokreślona w tekście jednostka płynąca przez Cieśninę Malakka odebrała nadane alfabetem Morse'a wezwanie pomocy o dziwnej treści: "SOS od Ourang Medan, dryfujemy. Wszyscy oficerowie w tym kapitan nieżywi, w kajucie nawigacyjnej i na mostku kapitańskim. Prawdopodobnie cała załoga martwa". Potem następowało kilka niezrozumiałych znaków a na końcu zwrot "Umieram". Jednostka została odnaleziona ok. 50 mil morskich od pozycji, która została określona w sygnale SOS. Marynarze statku przybyłego na ratunek (jego tożsamość nie została w tekście określona) ujrzeli na pokładzie Ourang Medan ciała marynarzy, bez śladu obrażeń, jakby zastygłe lub zamrożone, z upiornymi grymasami na twarzach, szeroko otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Znaleziono także zwłoki psa, należącego zapewne do załogi. Dokładniejsze oględziny nie mogły zostać przeprowadzone, ponieważ wkrótce wykryto pożar w ładowni nr 4 statku przez co konieczne było natychmiastowe opuszczenie statku. Zaraz po tym nastąpiła eksplozja a pływający grób szybko zniknął w odmętach oceanu.

W 1954 r. niemiecki pisarz Otto Mielke wydał 32 stronicową mikropowieść pt. Das Totenschiff in der Südsee, stanowiącą literacką wersję historii zatonięcia Ourang Medan. Autor powołuje się na kontakt z ocalałym załogantem statku i podaje zaskakująco dużo szczegółów związanych z jego misją (takich jak np. tonaż czy moc silnika jednostki czy rodzaj ładunku - nitrogliceryna i cyjanek potasu). Dodaje także dwa ważne szczegóły - nową datę zdarzenia (czerwiec 1947 r.) oraz nazwę statku, który odpowiedział na wezwanie SOS - Silver Star.

Zasadniczą kwestią, związaną z wyjaśnieniem zagadki Ourang Medan jest fakt, że statek taki nie figurował w żadnym rejestrze morskim w Indonezji, Singapurze, Amsterdamie, Londynie ani USA. Jeśli chodzi o jednostkę o nazwie Silver Star, istotnie, statek taki istniał, pływał pod banderą amerykańską i należał do przedsiębiorstwa Grace Line. Jednakże po pierwsze w czasie wskazywanym przez powyższe doniesienia nosił on inne imię (Santa Juana) a po drugie, w jego dziennikach pokładowych nie znajdywała się żadna wzmianka wskazująca na udział w podobnej akcji ratunkowej. Co więcej, opisane zachowanie jego załogi, która widząc usłany trupami statek oraz unoszące się z ładowni podejrzane opary, weszła na jego pokład, wydaje się irracjonalne.

Kolejny worek wątpliwości otwierają niedawne odkrycia w sprawie.

Estelle Hargraves odkryła w archiwach brytyjskich dwa artykuły opisujące zatonięcie Ourang Medan, które ukazały się równolegle w gazetach Yorkshire Evening Post i The Daily Mirror w ... 1940 r. (odpowiednio 21 i 22 listopada)! Opis zdarzenia był podobny do tych w powojennych publikacjach, jednak zawierał pewne różnice. Miejsce wypadku zostało określone jako pozycja znajdująca się w odległości 200 mil morskich na południowy zachód od Wysp Salomona (a więc w znacznym oddaleniu zarówno od Wysp Marshalla jak i tym bardziej Cieśniny Malakka). Także wezwanie pomocy przez Ourang Medan miało inną formę - składały się na nie dwie wiadomości nadane alfabetem Morse'a. W pierwszej z nich nadawca wzywał na pomoc statki, posiadające w składzie swych załóg lekarza. W drugiej informował o prawdopodobnej śmierci drugiego oficera oraz reszty załogi. Odwoływał też wezwanie lekarza, zmieniając je na prośbę o przysłanie jednostek marynarki wojennej. Autor relacji informuje, że jego jednostka odnalazła Ourang Medan po 16 godzinach od otrzymania wezwania SOS oraz, że na pokładzie znaleziono 12 ciał, w tym 3 oficerów. Utrzymuje on także, że statek ten powienien mieć załogę liczącą 40 osób. W relacjach tych jako źródło podana jest agencja Associated Press, a jako jej autor, tym razem bezpośredni - wspomniany już Silvio Scherli z Triestu.

Alexander Butziger odnalazł jeszcze starszy ślad historii Ourang Medan (wyniki swego dochodzenia opisał w wydanej w 2014 r. książce pt. The Ourang Medan: Conjuring a Ghost Ship). Została ona opisana dość szczegółowo w ukazującym się we Francji Vichy piśmie Sept-jours (wydanie z 7 września 1941 r.). Ta relacja zawiera najstarszą dotychczas odkrytą datę wypadku - 13 listopada 1939 r. Tekst ten zawierał w sobie zawoalowane elementy antyzachodniej propagandy. Zgodnie z tym przekazem Ourang Medan był statkiem o złej reputacji, który przewoził więźniów z Australii do położonych na wyspach Pacyfiku kolonii karnych. Kapitan i oficerowie byli białymi a załogę stanowili Malajowie i Polinezyjczycy, bardzo źle traktowani. Feralny rejs statku odbywał się na trasie Singapur - Sydney. Ładunkiem było 2500 skrzyń zawierających kwas siarkowy, cyjanek potasu i nitroglicerynę. Źle zabezpieczonych i nieprawidłowo przechowywanych. Po kilku dniach rejsu kapitan nagle zmienił zdanie i kazał zmienić kurs na Panamę (a więc miejsce znacznie odleglejsze niż pierwotnie planowane jako port docelowy). Przestraszeni marynarze zaczęli protestować, jednak dowództwo zwiodło ich obietnicami wysokich premii, które rzekomo mieli otrzymać po dotarciu do celu. 7 listopa 1939 r. jeden z załogantów uległ przypadkowemu zatruciu i zmarł. Składając to na karb zawału serca, ciało zostało wyrzucone za burtę a rejs kontynuowany. Jednak w ciągu kilku następnych dni umarło kilku innych członków załogi a na statku pojawiły się szczury - oznaka zagłady. Załoga podniosła bunt i domagała się zawrócenia do Singapuru. Nadała w tej sprawie wiadomość radiową a następnie opuściła pokład na szalupach ratunkowych. Jednak tylko jednemu rozbitkowi udało się dotrzeć do wyspy Viti Levu, w archipelagu Fidżi. Statkiem, który odnalazł Ourang Medan był bliżej nieokreślony amerykański niszczyciel. Władze w Singapurze na podstawie wiadomości nadanej przez Ourang Medan przeprowadziły dochodzenie, które wykazało co i w jakich warunkach przewoził statek oraz że w wyniku tego doszło do zatrucia, eksplozji i zatonięcia statku.

W trakcie dalszych badań, Butziger natknął się na jeszcze starszą publikację historii Ourang Medan, o niemal identycznej treści - została ona opublikowana 8 grudnia 1940 r. we włoskiej gazecie L'Illustrazione Italiana. Jako jej autor, znów został wskazany Włoch Silvio Scherli. Następnie badacz odkrył, że historia Ourang Medan w zmodyfikowanych wersjach (zwłaszcza co do pozycji geograficznej), lecz nejczęściej przypisywana Scherliemu i udostępniana przez Associated Press, pojawiała się w gazetach o tematyce morskiej w Niemczech, Brazylii i Włoszech. O samym Scherlim dowiedział się jedynie, że był włoskim dziennikarzem, posługującym się adresem korespondencyjnym w Trieście. Być może Scherli sprzedał swoją historię, lub swoją wersję zasłyszanej opowieści wspomnianej agencji informacyjnej, a po wojnie uczynił to ponownie, modyfikując ją odpowiednio.

Na przestrzeni lat i w miarę odkrywania kolejnych wersji relacji, wokół historii Ourang Medan narastało wiele mitów. Jedni badacze skłaniali się ku teoriom spiskowym - np. temu, że statek przewoził materiały zbrodniczej japońskiej jednostki 731, zajmującej się badaniami nad bronią chemiczną i biologiczną, która dokonywała przerażających eksperymentów na ludziach (intencją akcji była chęć reaktywowania jednostki na swoim terenie przez USA). Inni zwracali się ku przyczynom paranormalnym, min. UFO.

Można jednak wysnuć przypuszczenie graniczące z pewnością, że historia Ourang Medan to nic innego jak tylko kaczka dziennikarska, która przez ponad pół wieku żyła swoim życiem, mutując w nieoczekiwany sposób. Jak widać jednak, dawały jej wiarę także poważne tytuły. Sceptycyzm pozostaje cnotą, niezależnie od epoki.

(zdjęcie stanowiące ilustrację do tekstu przedstawia przypadkową jednostkę parową z epoki)

/pisząc korzystałem z: Alexander Butziger, The Ourang Medan: Conjuring a Ghost Ship/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz