Syrop z piołunu


"Syrop z piołunu" to książka antypolska. A przy tym jednoznacznie warta przeczytania. Opisuje ona losy społeczności ukraińskiej i łemkowskiej przesiedlonych w ramach akcji "Wisła" a także jej przebieg i jej bohaterów (czy raczej, antybohaterów). Opisuje to wszystko z perspektywy jednostronnej, ukraińskiej. I to stanowi o jej wartości. Uważam, że zawsze warto spojrzeć na problem z drugiej kamery.

Książka podzielona jest na kilka części. Są w niej zarówno relacje przesiedlonych, jak i historyczne opisy poszczególnych epizodów "Wisły" oraz jej głównych aktorów, czyli postaci takich jak np. gen. Mossor, gen. Świerczewski, Jan Gerhard oraz polowych dowódców UPA, takich jak "Chrin" czy "Stiah". Jeden z rozdziałów poświęcony jest także funkcjonowaniu obozu koncentracyjnego w Jaworznie, w którym osadzano i brutalnie torturowano Ukraińców podejrzanych o współpracę z partyzantką ukraińską.

W tej opowieści to UPA jest tymi dobrymi. Wygłodzonymi, wycieńczonymi ale do końca zdesperowanymi, by bronić prześladowanej ludności ukraińskiej, brutalnie represjonowanej zarówno przez formacje Polski Ludowej (WP, WOP, KBW) jak i polskie podziemie antykomunistyczne (pogrobowców AK oraz NSZ).

Książka zawiera wstrząsające opisy masakr dokonywanych przez polskich żołnierzy na ukraińskich autochtonach. Czytelnika uderza przede wszystkim nie ich skala, a forma. Zawsze byłem przekonany, że polskie represje wobec Ukraińców ograniczały się jedynie do zabijania, a nie do zabijania ze szczególnym okrucieństwem, jak to było w przypadku dokonań UPA na Wołyniu. Niestety, polskie formacje, zwłaszcza WOP, okazjonalnie dopuszczały się na Ukraińcach przerażających zbrodni. Autor w swej książce zaznacza jednak obiektywnie, że najgorsze z nich miały miejsce w wysiedleniach poprzedzających akcję "Wisła" - ona sama, jak na tamte czasy, była już nieco bardziej humanitarna.

Jednego mi w tej książce zabrakło - kontekstu. Próby dotarcia do źródła polskiego okrucieństwa oraz zrozumienia dla strategicznego uzasadnienia akcji "Wisła". Pamięć Wołynia była wtedy wśród Polaków żywa, nie sposób nie pominąć emocji tamtych lat. To podłoże było w "Syropie z piołunu" ukazane w formie śladowej. Jednocześnie nie przekonuje mnie autor pisząc, że akcja "Wisła" była niepotrzebna i że Polska mogła sobie poradzić z podziemiem ukraińskim wyłącznie metodami militarnymi. Nie kwestionując zbrodniczych epizodów akcji "Wisła", uważam, że gdyby nie ona, Polska południowo - wschodnia płonęłaby jeszcze przez długie lata.

Niezależnie od powyższego bardzo wysoko oceniam pracę Pawła Smoleńskiego i każdemu miłośnikowi historii rekomenduję jej lekturę.


1 komentarz: